Bretońska tarta z kremem pistacjowym i świeżymi malinami - taka miała być w zamyśle… Spód przygotowałam z kruchego ciasta bretońskiego, które jest bardziej miękkie od klasycznego kruchego, zawiera dużo masła. Dla mnie to coś pomiędzy ciastem półkruchym, a biszkoptem. We Francji spotkamy tarty, tarteletki, ciasteczka również na takim spodzie. Do kremu chciałam wykorzystać ostatnie dwie łyżki pasty pistacjowej z Wielkanocy. Ale pomyliłam pastę pistacjową z pastą daktylowo-pistacjową. Włożyłam składniki na krem do dzierży, odpaliłam mikser i kolor kremu zaczął mnie po chwili zastanawiać🙈 Dołożona właściwa pasta pistacjowa nie pomogła z kolorem. No cóż. Bywa i tak, szczególnie jak robi się parę rzeczy jednocześnie🙂
Przepis zostawiam Wam poniżej z właściwymi składnikami oczywiście:) Piekłam w obręczy cukierniczej perforowanej o średnicy 20 cm.
Ciasto:
150 g miękkiego masła
120 g cukru pudru
Odrobina wanilii
Szczypta soli
1 jajko
50 g śmietanki, użyłam 36% gęstej
155 g mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
Krem:
200 g gęstej śmietany kremówki 36 %
100 g mascarpone
2 łyżki cukru pudru
2 łyżki pasty pistacjowej
świeże maliny do dekoracji,
cukier puder do oprószenia
Masło, cukier puder, wanilię, sól ubijamy rózgą ręcznie na gładki krem. Dodajemy jajko, śmietankę. Mieszamy. Wsypujemy mąkę i proszek. Dokładnie mieszamy. Przekładamy do obręczy cukierniczej (ja akurat tej obręczy nie muszę smarować masłem i bułką) Wyrównujemy, na tyle ile możemy- ciasto jest dość rzadkie. Spód pieczemy ok 25 minut w temperaturze 170 stopni. Schłodzoną śmietankę ubijamy z zimnym mascarpone, pod koniec dodajemy cukier i pastę pistacjową. Na ostudzony spód, wyjęty z obręczy wyciskamy krem; układamy maliny. Można oprószyć cukrem pudrem. Tartę przechowujemy w lodówce. Bon appétit🤍 Przepis na spód na podstawie przepisu z książki: Szkoła cukiernictwa Le Cordon Bleu.
KOMENTARZE (0)